to dlaczego się śmiała?
Przyjaciółka opowiedziała mi historię.
Były u koleżanki na dziewczyńskiej imprezie. Bawiły się świetnie, piły wino, śmiały się, gadały, wymieniały niegroźne złośliwości.
Przyjaciółka mówi, że wróciła do domu zadowolona, szczęśliwa, na rauszu.
Tylko, że następnego dnia rano owa znajoma zadzwoniła, że nie chce się więcej
się spotykać w tym gronie.
Że ona się czuje sponiewierana, że odebrała te złośliwości jako atak na nią, że się załamała, że to był najgorszy dzień w jej życiu etc
Przyjaciółka w szoku, bo laska przecież się śmiała przez cały czas.
Przypomniało mi się, ile razy znosiłam "niegroźne złośliwości" bo nie chciałam być niefajna. Więc śmiałam się z rzeczy, które mnie nie śmieszyły w imię fajności.
Gdzie jest ta granica złośliwości na nasz temat? W którym momencie mamy jeszcze dystanans, a w którym płoniemy słusznym gniewem.
Jak oddzielić przytyki, które są zabawne od tych, które są raniące?
My to wiemy, ale jak to za komunikować światu, żeby na końcu nie okazało się, że jesteś drętwa.
Były u koleżanki na dziewczyńskiej imprezie. Bawiły się świetnie, piły wino, śmiały się, gadały, wymieniały niegroźne złośliwości.
Przyjaciółka mówi, że wróciła do domu zadowolona, szczęśliwa, na rauszu.
Tylko, że następnego dnia rano owa znajoma zadzwoniła, że nie chce się więcej
się spotykać w tym gronie.
Że ona się czuje sponiewierana, że odebrała te złośliwości jako atak na nią, że się załamała, że to był najgorszy dzień w jej życiu etc
Przyjaciółka w szoku, bo laska przecież się śmiała przez cały czas.
Przypomniało mi się, ile razy znosiłam "niegroźne złośliwości" bo nie chciałam być niefajna. Więc śmiałam się z rzeczy, które mnie nie śmieszyły w imię fajności.
Gdzie jest ta granica złośliwości na nasz temat? W którym momencie mamy jeszcze dystanans, a w którym płoniemy słusznym gniewem.
Jak oddzielić przytyki, które są zabawne od tych, które są raniące?
My to wiemy, ale jak to za komunikować światu, żeby na końcu nie okazało się, że jesteś drętwa.
Dobre pytania stawiasz...i chyba znane większości nam jak nie każdemu z nas. Dziwne to sytuacje i krępujące i rzeczywiście nigdy nie wiadomo do końca..czy to żart czy ukryyta aluzja..
OdpowiedzUsuńZwłaszcza wtedy, gdy raz się zaśmiałaś stajesz się zakładnikiem sytuacji. NO bo co? Przed chwilą Cię śmieszyło - a teraz przestało?
UsuńZdarzało mi się to, że pod płaszczykiem żartów byłam atakowana.
I naprawdę nie wiem, jak się wtedy zachować
Trzeba miec dystans do siebie i kazdy z nas to rozumie. Jednak tylko naszym najlepszym, najukochanszym przyjaciolom wolno smiac sie z nas i wtedy same smiejemy sie z nimi, bo wiemy, ze mozemy czuc sie bezpieczne. Jesli jednak nie ma tej wiezi, albo nie jest sie pewna jaka bedzie reakcja to lepiej ugryzc sie w jezyk i nie zartowac, bo wtedy to juz moga nie byc zarty, a nasmiewanie sie- subtelna roznica, ale roznica. Trzeba tez byc asertywna i powiedziec komus kiedy jego zarty sa przykre. I nie zwazac na gadanie "co ty taka przewrazliwiona, na zartach sie nie znasz". Kazdy ma swoja wrazliwosc i ja na takie teksty odpowiadam "Zarty maja smieszyc, a ja sie nie smieje".
OdpowiedzUsuńTo świetna odpowiedź, mogę sobie pożyczyć i używać?
UsuńSądzę, że problem jest poważny. Ja wolę być drętwa niż śmiać się, jeśli mnie nie śmieszy. Ten sam żart odbieram inaczej w zależności od tego, kto go wypowiada. I w ogóle nie rozumiem idei "drobnych złośliwości". Mam mały dystans do siebie i jestem pamiętliwa, dlatego zrywam znajomości, które służą komuś do bawienia się "niegroźnego" moim kosztem.
OdpowiedzUsuńBrawo Odwodnik jestetem Twoją fanką:)Popatrz ile trzeba mieć siły charakteru by niel ulec towarzystkiej dyktaturze dobrej zabawy
UsuńTy ją masz, ja raczej nie
I w końcu wybucha wściekła i jak burza niszczę wszystko.
Kochana:) Bardzo bym chciała, żeby to było łatwiejsze. Od roku nie mogę się uwolnić od byłej przyjaciółki, która właśnie celuje w "niegroźnych złośliwościach" i jeszcze uwielbia być "szczera". W jej przypadku zdecydowanie wolę , żeby była miła a nie szczera. Dawno bym się uwolniła gdybyśmy się nie spotykały w oficjalnych okolicznościach. Towarzysko sobie radzę, ale narasta we mnie chęć jakiegoś dosadnego, wulgarnego, oczyszczającego wyrażenia zdania na przykład na zebraniu stowarzyszenia, w którym obie działamy.
OdpowiedzUsuńNie wiem, chyba nie chcesz rady, ale i tak napiszę co myślę:P
UsuńJa bym powiedziała, co ten temat sądzę, z przytupem, spekatakularnie i bez klasy
No chyba, ze chcesz być damą:D
Pru, jeśli kiedyś pęknę i tak zrobię to u ciebie będę szukała pociechy:)
UsuńA ja nie wiem jaką złośliwość musiałabym usłyszeć żebym straciła humor. Lub inaczej, czego jeszcze w sobie sama nie wyśmiałam co mogą wyśmiać inni. Chyba juz dawno wytrąciłam innym broń z ręki. Nie mam nic przeciw złośliwym żartom, o ile złośliwiec uniesie moje skierowane do niego:)
OdpowiedzUsuńA ja czasem się denerwuję, kiedy wyczuwam złą intencję.
UsuńKiedy to przestaje być żartem, a jest atakiem
Czarny (w)Pieprz jakoś ci nie wierzę. Ja sama często wyzłośliwiam się na swój temat (bo bezpieczny). Śmieję się ze swoich gaf, blond umaszczenia, tuszy, urody, wieku, samotności itp. Ale to wcale nie znaczy, że mnie nie bolą przytyki koleżanki (szczupłej i zgrabnej) na temat mojego wielkiego tyłka. Nie cierpię też kpienia z mojego świra filmowego, jeśli ktoś się na filmie nic a nic nie zna i tylko powtarza utarte opinie. Wszystko zależy od kontekstu , osoby i intencji właśnie. Owszem nie ide do konta płakać tylko odpowiadam złośliwością na złosliwość, ale humor mi to psuje.
UsuńOdwodnik - Nie wierzysz bo myśląc o tym analizujesz swoje własne uczucia i emocje, a nie moje:)A mnie boli jedynie skierowana w moją stronę agresja i obwinianie mnie o cos czego nie zrobiłam. Z resztą daję sobie radę.
UsuńAnalizuję własne, bo każdy ocenia po sobie:) Ja po prostu uważam, że złosliwość często jest ukrytą agresją.
UsuńW sytuacji gdy ktoś naprawdę przesadza i przestaje być śmiesznie mówię niby żartem: I po co te złośliwości?
OdpowiedzUsuńPru, a jak Młody dzisiaj?
A Młody silnie wyluzowany bez przerwy, uważa, że matura jest śmiesznie łatwa.
OdpowiedzUsuńno zobaczymy, ale nie chcę żeby mi się włączyła stara baba, która uważa, że przy wszystkim trzeba się namęczyć
Może faktycznie była łatwa:)