Nów i poniedziałek
Czas na ezoteryczną lekturę więc.
Bo wiadomo, poniedziałek i nów to zawsze szansa na jakieś nowe życie: chudniemy, rzucamy facetów co nie są dla nas dobrzy, oraz mówimy szefowi, co naprawdę o nim myślimy. Albo mamie. To zależy do naszych osobistych koszmarów.
Właściwie, nie wiem, po co czytam kobiece pisma. Zazwyczaj okazuje się, że muszę kupić natychmiast masę bardzo drogich rzeczy ( kosmetyków i torebek), a kobiety młodsze ode mnie ( i chudsze) osiągnęły w życiu sto razy więcej.
Norma.
Ale Zwierciadło jest jeszcze gorsze. Tam bowiem straszy Wojciech Eichelberger. On nawet nie każe nic kupować.
On jest WIEDZĄCY.
Eichelberger, w każdym numerze pisma, udziela wywiadu Beacie Pawłowicz w cyklu, który nazywa się "Życie wewnętrzne".
Czytam pilnie i już wiem, co WE myśli o przedłużeniu wieku emerytalnego dla kobiet: Że to źle, bo zamiast zająć się wnukami, starsze kobiety będą musiały doginać w korpo.
Ale mnie bliższe są dywagacje myśliciela na temat pigułki antykoncepcyjnej.
Eichelberger obwieścił, że nastąpił już koniec ery patriarchatu (w skrócie KEP), KEP zawdzięczamy pigułce antykoncepcyjnej. Niestety pigułkę wymyślił mężczyzna. A ponieważ to wynalazek męsko-diabelski to zaszkodził kobietom.
Mężczyźni wymyślili pigułkę, bo chcieli:
Kobiety jak nie musiały już rodzić, masowo zaczęły pracować.
"W ten sposób pigułka pozwoliła wprząc miliardy kobiet w realizację patriarchalnej obsesji wzrostu i przyrostu" - mówi W. Eichelberger.
Potem jest o tym, że kobiety są wciąż zniewolone i ich los zależy od tego, czy demiurg rynek zdecyduje się dalej produkować pigułkę.
Jak kobiety mają się bronić przed zamachem na ich wolność - pyta zrozpaczona dziennikarka.
Metoda kalendarzykowa - odpowiada myśliciel. - Każda kobieta powinna ją znać.
Mnie już jest naprawdę wszystko jedno, czy o kobietach wypowiadają się patriarchowie kościelni, czy wyznawcy New Age.
Na końcu zawsze się okazuje, że nie wolno się malować, trzeba być chudym, dobrym dla męża i posługiwać się metodą kalendarzykową.
Amen
Bo wiadomo, poniedziałek i nów to zawsze szansa na jakieś nowe życie: chudniemy, rzucamy facetów co nie są dla nas dobrzy, oraz mówimy szefowi, co naprawdę o nim myślimy. Albo mamie. To zależy do naszych osobistych koszmarów.
Właściwie, nie wiem, po co czytam kobiece pisma. Zazwyczaj okazuje się, że muszę kupić natychmiast masę bardzo drogich rzeczy ( kosmetyków i torebek), a kobiety młodsze ode mnie ( i chudsze) osiągnęły w życiu sto razy więcej.
Norma.
Ale Zwierciadło jest jeszcze gorsze. Tam bowiem straszy Wojciech Eichelberger. On nawet nie każe nic kupować.
On jest WIEDZĄCY.
Eichelberger, w każdym numerze pisma, udziela wywiadu Beacie Pawłowicz w cyklu, który nazywa się "Życie wewnętrzne".
Czytam pilnie i już wiem, co WE myśli o przedłużeniu wieku emerytalnego dla kobiet: Że to źle, bo zamiast zająć się wnukami, starsze kobiety będą musiały doginać w korpo.
Ale mnie bliższe są dywagacje myśliciela na temat pigułki antykoncepcyjnej.
Eichelberger obwieścił, że nastąpił już koniec ery patriarchatu (w skrócie KEP), KEP zawdzięczamy pigułce antykoncepcyjnej. Niestety pigułkę wymyślił mężczyzna. A ponieważ to wynalazek męsko-diabelski to zaszkodził kobietom.
Mężczyźni wymyślili pigułkę, bo chcieli:
- zarobić na jej produkcji,
- pozbyć się odpowiedzialności za antykoncepcję,
- a także móc bzykać bezkarnie poza małżeństwem.
Kobiety jak nie musiały już rodzić, masowo zaczęły pracować.
"W ten sposób pigułka pozwoliła wprząc miliardy kobiet w realizację patriarchalnej obsesji wzrostu i przyrostu" - mówi W. Eichelberger.
Potem jest o tym, że kobiety są wciąż zniewolone i ich los zależy od tego, czy demiurg rynek zdecyduje się dalej produkować pigułkę.
Jak kobiety mają się bronić przed zamachem na ich wolność - pyta zrozpaczona dziennikarka.
Metoda kalendarzykowa - odpowiada myśliciel. - Każda kobieta powinna ją znać.
Mnie już jest naprawdę wszystko jedno, czy o kobietach wypowiadają się patriarchowie kościelni, czy wyznawcy New Age.
Na końcu zawsze się okazuje, że nie wolno się malować, trzeba być chudym, dobrym dla męża i posługiwać się metodą kalendarzykową.
Amen
oj muszę sobie poczytać :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie, niedługo nowy odcinek:)
OdpowiedzUsuńCieawie, ciekawie :)
OdpowiedzUsuńhihihi dobre sprawozdanie. A ja osobiście wracam po latach do gazet i czasopism jako że mało na necie już siedzę a jak siedzę to na blogach książkowych:)
OdpowiedzUsuńJa nie wiem, czy szybko wrócę do lektury pism:) Zresztą nie będę miała czasu, bo muszę przyswajać podstawy metody kalndarzykowej:)
UsuńChyba się starzeje albo się pogubił. Kiedyś całkiem sensownie mówił na te same tematy.
OdpowiedzUsuńTo było dawano i nieprawda:)
Usuńjakie zmiany!(to chyba nie na temat było nie?:-))
OdpowiedzUsuńAga, no co Ty:) Na temat: wiosna, nów, zmiany. Wszystko jest spójne:)
Usuńszkoda drzew na te piśmidła :) jakoś 2 lata temu definitywnie doszłam do tego wniosku. Teraz tylko okazjonalnie podczytuję, zdania nie zmieniłam :)
OdpowiedzUsuńNo wiem, ale ja mam rys masochistyczny i jeszcze musiałam się zresetować
OdpowiedzUsuńo, ożyłaś !
OdpowiedzUsuń